środa, 2 maja 2012

Wysoki Sąd jest już na skype !


Gdy czytacie te słowa ja właśnie próbuję walczyć z mrozem,
który pozbawił mój samochód witalności do życia i za pomocą próśb,
zaklęć, perswazji i ekskomuniki próbuję tchnąć życie w jego zamarznięty benzynoobieg.

Walczę także o moje uszy z powodu niskich temperatur oraz - remontu w moim bloku,
który trwa już 2 rok i prawdopodobnie sąsiedzi celują w klimat „trudno, że nie można znaleźć
Bursztynowej Komnaty, zrobimy sobie taką w bloku”.

Wiem też, że remont to stan wojenny w życiu każdego, kto go doświadczył.
Kuchnia jest w salonie, w kuchni jest przedpokój a balkon służy za wychodek.
Do tego smród z farby przy którym woń, jaką produkują gruczoły skunksa jest zapachem kwiatu lawendy.
Nienawidzę remontu choć wiem, że gdy już agaricus i jej wątpliwie moralna rodzinka opanuje
ściany to znak, że...poloneza czas zacząć. No tak, ale to wszystko blado wypada wobec wieści,
którą nas uraczyła „Rzeczpospolita”, że złoża gazu łupkowego w Polsce są tak małe,
że nie warto sobie nimi zaprzątać głowy.

Ci, którzy budowali zamki na piasku ( łupkowym ) w tej chwili nerwową wiążą mocny węzeł w krawacie,
aby skończyć ze sobą w obliczu tej wieści. To wszystko oznacza, że nadal musimy niczym
zabłąkany satelita szpiegowski krążyć w orbicie gazowych interesów pomiędzy Rosją,
Północną Europą i Zachodem.

Według mądrych głów z PGNIG ( w końcu wiedzą co piszą, skoro dostarczają gaz na poranną kawę i na mój obiad )
złoża i ich zasoby były lekko szacowane na 300 lat. Czyli w roku 2312,
kiedy prawdopodobnie teledeportacja z niechcianego egzaminu do dyskoteki nie będzie niczym nowym,
te zasoby by się wyczerpały. Oczywiście, to wszystko w skromnym założeniu, że świat
będzie istniał i nie zaatakuje nas kolejny setny klon Aleksandra Łukaszenki, który jak widać
ma chrapkę na władzę „do końca świata i jeden dłużej”.

To wszystko jednak prowadzi mnie do cennej inicjatywy, o której warto wspomnieć.

Jak doniosły czołowe dzienniki ( te pojęcie nie jest dla mnie tożsame z „Faktem”, „Super Expresem”
czy „Twoim Weekendem” ), że mianowicie Krajowa Rada Radców Prawnych po raz pierwszy zrobiła
show online, ukazując szaremu pospólstwu i mi też, debatę ekspercką na wskazany merytoryczny temat.
Powiem szczerze, że skoro mamy e- sądy w czasie których można z Jego Magnificencją
Wysokim Sądem rozmawiać prze skype, a to oznacza, że możecie być skazani online, nie wychodząc z domu,
to również czemu nie spróbować porad prawnych za pomocą kabelka, słuchawek i w miarę żwawego internetu ?

Jedyną przeszkodą może być fakt, że jeśli ujrzycie, że atrakcyjnej Pani Mecenas, która udziela
Wam akurat porady w kamerce online, rozepnie się guziczek w bluzce, to ciężko będzie Wam się
skupić na czymkolwiek innym ale to chyba nie problem, prawda?

Niedawno pojawiły się rankingi najlepiej sprzedających się płyt za 2011r.

Wynika z nich, że Adele bije rekordy. Nie specjalnie przemawia do mnie jej głos i nadwaga,
które w porównaniu do Amy Winehouse, której słucham na okrągło, powodują, że raczej nie kupię płyty Adele.
Natomiast z aprobatą przyjąłem płytę S. Krajewskiego „Jak tam jest”. Nastrojowe klimaty, piękne
smyczki i filozofia w tekstach, nad którą nie sposób przejść obojętnie.

Z ciężkiego grania czekam na nową płytę Iron Maiden i wsłuchuję się namiętnie w najnowszy
Megadeth –„Thirteen” - że też Rudy ma dalej takiego powera !

I jeszcze jedno, parę dni temu poczułem się,
że ktoś o mnie pamięta – a mianowicie na Polu Mokotowskim miałem okazję przytulić się
do wielkiego, kosmatego koksownika, który wystawiły miłościwie panujące nam władze stolicy.
Dostęp do niego był zagrodzony i obwarowany licznymi napisami, aby tam nie zaglądać,
nie wkładać stóp, nie wrzucać granatów i nie piec kiełbasek.

Ów stwór buchał piekielnym żarem niczym czyhający na duszyczki Belzebub i skłonił stojących
wokół niego adoratorów do licznych refleksji z pogranicza historii i roszczeń
( „a w stanie wojennym było ich więcej ), z zakresu medycyny
( „a moja sąsiadka jak stała tu w zeszłym roku to aż jej brwi osmaliło )
i z zakresu socjalno-bytowego („ a po co to tu, tyle piniędzy to kosztowało, lepiej by...)

Dziś zmarła Wisława Szymborska, teraz już pewnie Wszechmocnemu deklamuje swoje strofy...

No, trochę już odmarzliśmy, ja i samochód, to znak, że chyba wiosna idzie.

Na moim osiedlu zrobiło się wesoło bo obok siebie stoją dwa Fiaty Panda.
Patrząc na ten samochód nie sposób się uśmiechnąć i powiedzieć sobie „będzie dobrze”.

Zaskoczyli mnie ostatnio budujący II linię metra, gdyż nadali imiona trzem tarczom
drążącym ziemię pod Waszymi blokami - Maria, Anna, Wisła. Natomiast czwarta tarcza,
sierotka nieboga bez nóżki została bez imienia.
Moje propozycje są następujące: 1. Amy – wiadomo dlaczego, 2. Krecik – też rył i na dodatek
tak fajnie wołał po czesku „ahoj” 3. Mateusz Birkut – bo był...niezłomny
4. Jopek – bo już skoro jest Anna i Maria...

A Wy? Co proponujecie?