środa, 2 maja 2012

William, ale nie Wallace...


Jakoś ostatnio spokojnie się zrobiło w mediach.
Być może to zasługa Wielkiego Postu, choć nie sądzę by
czołowi redaktorzy akurat na ten czas chowali swe
słowne i merytoryczne tasaki dziennikarskie do piwnicy.

Ostatnio wyczytałem, że 30-letni Sultan Kosen z Turcji,
który ma 251 cm wzrostu i jest wpisany do Księgi rekordów
Guinnessa jako najwyższy żyjący człowiek na świecie,
przestał wreszcie rosnąć wskutek terapii blokującej dalszy wzrost.

Pomyślcie tylko, dwa i pół metra wzrostu czyli facet ma przechlapane,
gdyby nagle chciał sobie kupić Nissana Micrę, podobnie gdyby
chciał wcisnąć się do standardowej polskiej windy w bloku,
nie mówiąc o zamówieniu na garnitur, które nawet Ermenegildo Zegna
mogłoby wprawić w zakłopotanie.
Czy to kryzys na rynku pracy czy to chęć wdrażania swoich
pociech do zadań spowodowały, że pewnego dnia zauważyłem
całą ekipę przedszkolaków odzianych w odblaskowe kamizelki
i razem ze swoją nauczycielką spieszących do robót
publicznych typu zamiatanie, odkurzanie lasu, ochrona staruszek
idących na pocztę lub pomoc dla posłów Samoobrony, którzy akurat
zabłądzili w Warszawie.
Być może przedszkolakom kamizelki przydadzą się w Światowym Dniu
Liczby Pi ( 3,14), który obchodzimy właśnie 14 marca.
Nie wiem, jako niematematyk czemu służy ten dzień, ale boję się,
że za chwilę wprowadzą nam Dzień Silni, której symbol - wykrzyknik
zachęci polityków do większych "debat" ,
Dzień Procentów ( na czym skorzystają koncerny promilowe),
Dzień Mnożenia ( na czym skorzystają zwolennicy rodzin wielodzietnych)
lub nie daj Boże Dzień Dzielenia, który będzie oznaczał, że będę musiał
podzielić z sąsiadem moje zapasy kaszy, miodu i mąki i masła.

To z kolei prowadzi mnie do faktu, że 86 letnia Elżbieta II
wpadła na pomysł, aby objechać całą Anglię z okazji 60 lecia
wstąpienia na tron Anglii ( ale nie Szkocji ).
Monarchini robi wycieczkę po kraju, przyjmuje defilady,
modli się w lokalnych kościołach i poucza poddanych jak
być dobrymi Anglikami. Czas płynie i z żalem patrzę na kolejne
zmarszczki na twarzy Jej Wysokości, natomiast rodzi się pytanie
"co dalej"?
Diany nie ma, Książę Karol ma kogo innego w głowie a czy
ich synowie będą chcieli bawić się w królewięta z bajki rodem?
Patrząc na Williama, który nie zachowuje się jak jego imiennik
Wallace, nie sądzę. Nie jestem zwolennikiem monarchii w Polsce,
bo póki co nie ma i długo nie będzie odpowiedniego kandydata natomiast
patrząc na historię Anglii, wydaje się, że osoba króla/królowej zawsze tam raczej jednoczyła niż dzieliła. ( może z wyjątkiem Henryka VIII ).

Mam dziś w ręku "Gazetę Polską" z uwagi na reklamowany film "Kolumbia".
Film spodobał mi się , jest rzetelnym rzemiosłem
dokumentalnym i przesłaniem ideoologicznym z którym
warto się zapoznać. Natomiast z ciekawości przejrzałem "Gazetę
Polską" i widzę, że linia ideologiczna jest utrzymana.
To znaczy nadal za cnotę redaktorzy GP uważają zamieszczanie
artykułów wg. opcji "skandal", "oni muszą odejść od władzy".
"Prezes ukradł papier toaletowy", "Nieświeża wędlina sprzedawano
jako parówki", "Samorząd w województwie XY kradnie" itp.

Jestem żarliwym zwolennikiem patrzenia władzy na ręce,
zadawania jej niewygodnych pytań, bycia upierdliwym,
ośmieszania jej, stawiania wymogów, ale na litość boską,
jak długo wydając gazetę można jechać na patencie p.t.
"patrzymy władzy na ręce, a jeśli władza się sama nie skompromituje,
to my ją skompromitujemy"? Takie pisarstwo ma tyle wspólnego
co organizacja Zielonych z pomysłem budowania nowego i smrodzącego silnika odrzutowego czyli nic.

Mam niestety paru znajomych ( ich nr. telefonów nie mam na karcie
SIM tylko zapisane na kawałku papieru toaletowego ), dla których
dzień bez walki z "nimi", przeciwko "ich" poglądom, bo inaczej
jak "oni zaczną nam Polskę rozkradać" itp, jest dniem straconym
i uwierzcie mi, że nie ma to nic wspólnego ( na szczęście )
z społeczeństwem obywatelskim a raczej z polactwem, o którym pisze
R. Ziemkiewicz, publikujący tez na łamach owej GP.

W sumie mógłbym rzucić parę nazwisk tych znajomych,
ale nie mam czasu aby biegać po sądach i przedzierać się
na salę rozpraw w gąszczu flag narodowych i okrzyków
"Jeszcze Polska nie zginęła" albo "Tu jest Polska" czy inne bla bla bla.

Mogę tolerować chciwość, nieuczciwość, kłamstwa ale warcholstwo
i brak wyobraźni, źle mi się kojarzy. Podobnie polactwo wylazło
z dziennikarza TVN Turbo, Adama Kornackiego, który razem z ponętną
Małgorzatą Sochą testował dla niej zakup samochodu Maserati,
o którym większość z nas może tylko p o m a r z y ć.

Otóż, nasza gwiazda TVN czyli Pan Adam otworzył drzwi od
Maserati na tyle szeroko, że tabun bydła rogatego mógłby się
tam zmieścić i wbiec z apokaliptycznym rykiem i nic dziwnego,
że kierowca autobusu ZTM zawadził o drzwi, demolując je niczym
brzytwa pięciodniowy zarost, zapatrzony albo w Panią Sochę
albo w orgasmogenne Maserati.

Mandat otrzymał...Bogu Ducha winien kierowca ZTM, natomiast
ośmielam się wyciągnąć tezę, że zbyt szerokie otwieranie drzwi
w aucie wartym ponad 300 tys. musi skutkować stłuczką,
której koszty powinien pokryć TVN. Niemowlęta wiedzą, że
każdy autobus "zachodzi" w bok na ileś metrów i Pan Kornacki
powinien o tym wiedzieć, bez względu na to na ile rozpaliły
go wdzięki Pani Sochy i tym samym racjonalne myślenie się
wyłączyło w jego głowie. W tym tygodniu Justyna Kowalczyk się
przewróciła i tym samym zaprzepaściła szansę na Kryształową
Galę czy jak się ten puchar nazywa.

Ambicje u sportowców rosną w miarę kariery, ale mnogość reklam
w których zagrała Justyna z pewnością osłodzi jej saldo na koncie
mimo porażki pod koniec sezonu.
Nowe linie lotnicze OLT Express wchodzą szturmem na rynek
pod silnym obstrzałem PLL "LOT", który twierdzi, że nowa
firma podszywa się pod naszego narodowego hegemona na rynku
lotów krajowych pod względem tych samych kolorów na kadłubie,
identycznych klocków hamulcowych, tożsamych foteli na pokładzie
lub zbieżnych opon montowanych w samolotach.

Jak jest naprawdę to nie wiem, wiem tylko, że PLL "Lot" broni się
jak może przed konkurencją a biorąc pod uwagę, że owa konkurencja
oferuje o wiele tańsze przeloty, to spodziewam się, że w następnym
tygodniu padnie zarzut o ten sam kolor stateczników, tą samą
firmę dostarczającą papier toaletowy do pokładowego kibelka,
że o kubkach na kawę o tym samym kształcie nie wspomnę.

Póki co nazwa Polskie Linie Lotnicze nie jest zastrzeżona,
także biorąc pod uwagę, że zamierzam produkować na masową
skalę frytkownice, będę tak je nazywać i co mi zrobicie?

A to, że polskim błękitnym ( nie zawsze ) niebem rządzi niczym
car Agencja Żeglugi Powietrznej czyli wojskowi emeryci wraz z całymi,
zatrudnionymi tam rodzinami to inna sprawa. Dziś obchodzony jest
Światowy Dzień Konsumenta, tym wszystkim piekarniom,
restauracjom i pizzeriom, które naraziły się moim jelitom
powodując szybką niczym solówka Kirka Hammeta, biegunkę wskutek
nieświeżej żywności i półproduktów, życzę szybkiego zwijania
interesu i bankructwa a tym firmom u których kupiłem lodówkę,
odkurzacz i samochód i nadal te produkty spisują się dzielnie,
życzę milionowych rocznych obrotów i tym samym radosnego
powiększani swych aktywów netto.