środa, 30 grudnia 2015

Gdzie jest Stopnica? Bo na mapie jej nie ma !

 
Pomału rok 2015 dobiega końca. Jeśli czytacie ten wpis to znaczy, że jesteście jeszcze trzeźwi przed szaleństwem sylwestrowym. Mijający rok obfitował w liczne wydarzenia, ale które z nich zasługuje na największą uwagę?
 
Zobaczmy: w styczniu Chocz (województwo wielkopolskie) i Stopnica (województwo świętokrzyskie) uzyskały prawa miejskie, 8 marca – nastąpiło otwarcie pierwszego odcinka drugiej linii warszawskiego metra, w maju mieliśmy wybory, a 30 czerwca – obchodzono po raz pierwszy Dzień Asteroid, natomiast 23 lipca – dzięki teleskopowi Keplera odkryto planetę Kepler-452b i jej gwiazdę macierzystą, które przypominają naszą Ziemię i Słońce, 9 września – Królowa Elżbieta II stała się najdłużej panującym monarchą w historii Wielkiej Brytanii (ale nie w Szkocji), 12 października – w wyborach prezydenckich na Białorusi reerekcję uzyskał Aleksander Kwaśniewski, tzn. Łukaszenka, natomiast 12 listopada prezydent Andrzej Duda odwołał Premier Ewę Kopacz i jej rząd.
 
Jak widać wydarzeń sporo, (w przypadku Stopnicy nadal nie mogę jej znaleźć na mapie), pozostaje pytanie z czym wchodzimy w nadchodzący dwa tysiące szesnasty rok? Na pewno z kryzysem związanym z Trybunałem Konstytucyjnym, jakie dawno Europa i świat nie widział. Warto przy tym odnotować, że pomału prezes Jarosław przypomina słynną radziecką lalkę wańkę - wstańkę, która najpierw zmienia skład Trybunału, a potem gdy wyrok jest nie po myśli - zmienia ustawę o Trybunale, drastycznie ograniczając kompetencje sędziów. Pomijam fakt, że pomysł przeniesienia siedziby zacnego Trybunału poza Warszawę (np. do Suwałk w których jest jedyny w województwie McDonald) jest na poziomie inteligencji bakterii gronkowca lub ameby. Mimo licznych apeli prawniczych gwiazd a do takich zaliczam prof. Safjana, partia przewodnia jest głucha i ślepa na argumenty, czyniąc nocne posiedzenia Sejmu na których uchwala się nowe prawo zwyczajem, który z czasem odbije się nam wszystkim legislacyjną czkawką, oby nie wymiotami.
 
To wszystko powoduje, że naprawdę zaczynam żałować swego głosu oddanego na Prawo i Sprawiedliwość. Pomału sytuacja zaczyna wyglądać jak w biurze do którego wpuszczono małpę a która...wypiła atrament.
 
Co nas czeka w Nowym Roku? Czekam z niecierpliwością na odtajnienie brytyjskich archiwów dotyczących Rudolfa Hessa. Hess, jako zastępca Adolfa, nie dość, że miał co chwila nowe pomysły na uśmiercanie ludzi, to jeszcze był znany ze swego bajecznego homoseksualizmu, mając nawet ksywkę "Panna Hess" (Fräulein Heß). Jego umysł, który pod koniec życia przypominał miękki budyń pchał go również w objęcia praktyk okultystycznych, astrologicznych i wróżbiarskich. Miejmy nadzieję, że otwarcie przez Anglików archiwum, przyniesie sporo nowych faktów o Rudolfie, który miał tyle wspólnego z sankami św. Mikołaja co dziewczę z agencji towarzyskiej z czystością przedślubną.
 
Czekam również na nowy longplay Metalliki, na niskie podatki i na tańszą benzynę. Czekam też na prawdziwą zimę zimą a lato - latem.
 
To jest ostatni wpis w tym roku, następny - już  w nowym 2016. Dziękuję, że wpadacie na bloga, w którym wujek Krzysiek utyskuje, śmieszy, tumani, przestrasza, jak mawiał poeta. W sumie moglibyście częściej tu zaglądać, ale...to już nie mój problem ! Do siego roku, czy jak tam się mówi !

piątek, 11 grudnia 2015

Kim jest Pan Cycak ?


Mówiąc szczerze, walki byków które są wpisane w tradycję Hiszpanii,
są totalnie bez sensu i odrażające.

Raz na jakiś czas możemy przeczytać w hiszpańskiej prasie,
że nieuważny matador odbył niepotrzebną podróż na rogach byka,
po czym wyzionął ducha między rogami a kopytami trzystukonnego,
przepraszam, trzystukilogramowego buhaja.
Chociaż przyspieszenie, jakie osiągają takie byczki od zera do setki,
każe przypuszczać, że mają sporo mocy i momentu obrotowego.

Spór o korridę trwa od dziesięcioleci.
Jej przeciwnicy twierdzą, że sprowadza się ona do torturowania biednego byka,
z kolei zaś zwolennicy do których się zalicza były król Juan Carlos,
dowodzą, że takie widowisko to synonim siły, męstwa i odwagi oraz nietuzinkowej choreografii.

Dla mnie w takim "widowisku" nie ma nic wartego uwagi.
Lubię oglądać boks na żywo w Canal+,
mam wszystkie odcinki "Niezniszczalnych" i "Rambo",
mam kumpla, który raz na jakiś czas jedzie na tydzień do lasu,
gdzie żywi się wiewiórkami,
ale gonitwa za bykiem, który i tak zginie pod szpadą,
jest dla mnie totalną pomyłką.

Jeśli chodzi o pomyłki to odzieżową pomyłkę zaliczył w tym tygodniu Zvonimir Cicak.
Zapytacie kto to jest ?
Już mówię, chorwacki działacz na rzecz praw człowieka.

Sedno w tym, że Pan Cicak na pewno nie zapamięta dobrze wtorku 8 grudnia 2015 roku.
Miał to być wielki dzień, gdy za swą działalność odbierał nagrodę z rąk prezydent
Koliny Grabar-Kitarović.

Skończyło się wpadką krawiecką i wstydem na maksa.                
W kluczowym momencie zawiodły bowiem...spodnie.

Gdy Cicak i pani prezydent ustawili się wraz z gronem
współpracowników do okolicznościowej fotografii,
a fotoreporterzy skierowali na nich obiektywy,
w dżinsach dostojnego i zasłużonego działacza na rzecz praw człowieka coś „puściło”.
Spodnie opadły na ziemię, ukazując zgromadzonym niebieskie bokserki.

Podejrzewam, że ewentualnie postać pani Prezydent rozpaliła działacza,
tak bardzo Pana Cycaka ,że zareagował spontanicznie!

No coż, jak to mówią:
"poranna erekcja jest jak wygrana w Lotto - przychodzi znienacka, ale cieszy"

Zmieniając temat, będąc niedawno w Kerfurze, albo jak mówią niektórzy "w Kerfie", zauważyłem na sklepowej półce piwo, które...przywołało wspomnienia z podstawówki a także z liceum!

W dobie bezwikipedowej, bezinternetowej, ciężko było doczytać się, że tak miała się pierwotnie nazywać Metallica czyli Alcohollica.
Akurat na puszce brak jednego "L", ale nie szkodzi.

Po jednej z zakrapianych imprez wujek Lars chciał przeforsować ten pomysł, natomiast pozostali członkowie zespołu na czele z wujkiem Jamesem, ręcznie i wprost przekonali, że to kiepski pomysł!
Ale to wszystko, trzeba było wyczytać z "Bravo" po niemiecku lub angielsku ale wpierw - zdobyć konkretny egzemplarz!
Dopiero później pojawił się "Metal Hammer" czy "Tylko Rock".

Dlatego, wy wszyscy długogrzywkowi, w obcisłych rurkach w metrze, popijający kawę z przenośnych termosów, doceńcie to, że macie dziś wszystkie informacje na wyciągnięcie waszego chudego kciuka, jasne?

I jeszcze jedno, totalny chaos w temacie Trybunału Konstytucyjnego, spowodował, że jedna myśl przychodzi mi do głowy: a co by było gdyby zlikwidować TK a na jego miejsce powołać tzw. MOCZ czyli Międzypartyjny Organ Czarnowidztwa Zupełnego?
                                                
Oczywiście w składzie obowiązkowo prezes Jarosław oraz
minister Antonio a zastępcy....no właśnie kto? Pomyślcie!
                                         

wtorek, 8 grudnia 2015

Piotr Rybak z "Ruchu Oburzonych" czyli jak sodomiczne myślenie zabija umysł !


Skala zamachów z Paryża przekroczyła wszelką normę dopuszczalną !
Grupka nawiedzonych oszołomów, potraktowała kafejki i ulice paryskie
jak grę w Counter Strike'a robiąc przy tym jatkę jakich dawno nie było.

Całą sytuację próbował ostatnio załagodzić Papież Franciszek, który podczas
swej pielgrzymki do Republiki Środkowej Afryki odważnie wkroczył do
meczetu modląc się razem z muzułmanami.

Czy to coś pomoże, nie wiem, natomiast nadzieja jest taka,
że przyszłoroczne Euro 2016,
które ma być we Francji, odbędzie się w atmosferze piłkarskiego święta,
a banda świrów zabijających z Koranem w ręku,
na ten czas schowa się do czarnej cywilizacyjnej dziury...
Może z niej nie wyłazić do roku 3077...

Zmieniając temat, całkiem sporą "niespodziankę",
sprawił nam ostatnio...Volkswagen.

Jak dobrze pamiętam do jeszcze niedawna coś co było
wyprodukowane w Niemczech, lub jak powiedzą członkowie klubu
monarchistycznego "w zachodnich Prusiech",
było synonimem jakości,
stabilności, gwarancji i co tam jeszcze chcecie.

Tymczasem wujek Hans i kumpel Uwe robili coś co przechodzi ludzkie pojęcie.
Innymi słowami w pale się nie mieści.
Otóż....
No dobra napiszę,
Na jaw wyszło, że Volkswagen montował w autach sprzedawanych na
amerykański rynek oprogramowanie, które fałszowało dane o emisji
trucizn w spalinach.
W efekcie auta przechodziły testy, ale już podczas
użytkowania emisja niektórych szkodliwych substancji przekraczała
amerykańskie normy nawet 40 razy.
Sprawa ma dotyczyć niemal pół miliona aut, m.in. Audi A3, VW Golfa, i VW Passata.
Szokujące, prawda?

Co do szoku, niedawno wpisując na YouTube hasło "Slash",
trafiłem na filmik sprzed paru dni.
Na nim bóg gitary, który gościł w Polsce 20 listopada gra nieśmiertelny
evergreen "Sweet child of mine".
Nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że towarzyszy mu na wokalu
przodowniczka strojów topless,
niestrudzona kontynuatorka wszelakiej maści obciachu...Doda !

https://www.youtube.com/watch?v=jF0l51pN48U

Akurat ten cover jest zaśpiewany bezbłędnie !
Doda po prostu się wyrabia w refrenie,  zwrotkach i tyle !
Chcąc zmniejszyć dystans do Slasha, który jak zwykle schował się
za firanką czarnych loków i cylindra,
nasza Dorota R., wdzięcznie pląsa koło niego,
wijąc się niczym wąż, których znanym
miłośnikiem i hodowcą jest Slash.
Oczywiście, innym wokalistkom żal pośladki ściska,
że to nie one,
tam...z nim...na scenie i tak dalej,
ale coż....Doda jest tylko jedna !

Pozostając w temacie panny Rabczewskiej przypomina mi się reklama,
którą ujrzałem niedawno w jednej z warszawskich aptek.

Czy taka reklama jest już czy jeszcze nie jest pornograficzna ?
Oczywiście, oglądają ją dzieci, które wraz z rodzicami wchodzą do apteki, ale...co sądzicie?
Czy taki plakat prowokuje czy raczej zachęca panie do trzymania się zasad higieny intymnej ?

To z kolei prowadzi mnie do tematu spektaklu "Śmierć i dziewczyna", który został zrealizowany za publiczne czyli moje i Wasze pieniądze podatników.

Przed premierą, zastępy kobiet i mężczyzn z Różańcem w ręku broniły dostępu do teatru, tłumacząc, że minister kultury prof. Gliński zabronił wystawiania tego spektaklu w czasie którego, pornoaktorzy podobno uprawiają realny seks na scenie, penetrując się bez umiaru i nawzajem.
Jeśli jest to prawda,  to nie chcę, aby moje podatki szły na takie "szczytne" lub bardziej "szczytujące" cele.
Ale czy na tym polega wiara, aby innym siłą zabronić dostępu do czegoś co chcą obejrzeć?

Natomiast moje oburzenie budzi niejaki Piotr Rybak, który stoi na czele tzw. "Ruchu Oburzonych". Ruch ten blokował właśnie wejście na sodomiczny spektakl.

Warto pamiętać , że Pan Rybak, który ma wspólnego z Apostołem Piotrem
tyle co używany papier toaletowy z higieną osobistą,
parę tygodni temu w ramach manifestacji anty-emigranckiej spalił
kukłę Żyda na wrocławskim rynku, w geście protestu
przeciwko jakimkolwiek przybyszom.

Ten ćwierćinteligent zapomniał, że Jezus też był (i jest nadal) Żydem,
nie wspominając o św. Józefie, Abrahamie czy Mojżeszu.
A więc od dziś mam nowe hasło "głupi jak Piotr Rybak" !

I jeszcze jedno...
Czy nie wydaje się Wam słuszne i racjonalne, że w przypadku posiadania
podwójnego obywatelstwa np. polskiego i amerykańskiego można
było głosować tylko w jednym kraju a nie i tu i tam ?
Dlaczego Heniek z Bostonu ma decydować o losach starej ojczyzny ?
Albo rybka albo akwarium !
Pomyślcie o tym !
Może nowy Sejm tym się zajmie...

piątek, 13 listopada 2015

Czy można jeść grochówkę słuchając Depeche Mode ?


No i stało się...
Ostatnie dwa tygodnie spędziłem w towarzystwie Depeche Mode.
Przesłuchana cała dyskografia plus teledyski spowodowały,
że uznałem po blisko dwudziestu  latach, że jest to zespół wart uwagi !

https://www.youtube.com/watch?v=Xq428DZI-eg

Przedtem moje kontakty z tym zespołem przypominały nieśmiałe
zaglądanie na wystawę sklepu "Beate Uhse" przez pryszczatego
szesnastolatka w ciemnych okularach.

Coś tam obejrzałem w MTV, coś pożyczyłem od kumpla, nawet kiedyś
kupiłem bodajże "Violator" na kasecie i...nic więcej.

W mojej podstawówce a potem w liceum zawierucha p.t.
wojna pomiędzy
depeszami a metalami lub punolami
trwała na dobre i niekiedy podmywała
niewzruszone kamienie muzyczne czyli mnie i mego serdecznego kumpla.
Niekiedy też pojawiali się skinheadzi, ale to temat na osobny wpis...

Czy brałem w niej udział ?

Nie, bo mimo, że już wtedy modliłem się do plakatów Iron Maiden,
Megadeth czy Queen,
niekiedy sięgając wieczorem po Abbę,
A-ha, czy Depeche Mode,
jakoś nie mieściło mi się w mej
nastoletniej głowie, że można komuś dać w michę za to,
że jest "depeszem", "punolem" czy "metalem".

Zmieniając temat, mamy nowy Sejm,
który jak się okazuje,
jest tak naprawdę...tym samym sprzed paru lat.
TVN straszy PIS-em, Macierewiczem, Kamińskim,
TV Trwam straszy Lisem, Biedroniem,
czyli wszystko wraca do normy.

Daję nowemu rządowi kredyt zaufania, bo wypada go dać, słyszycie ?
Poza tym, moja Komisja wyborowa skończyła liczyć głosy o siódmej rano,
frekwencja w naszym okręgu wyniosła około 70 %, czyli wstydu nie ma.

Zmieniając temat, na szczęście nie byłem w stolicy 11 listopada.
Wybrałem pobyt w spokojnym Sandomierzu, który z okazji
Dnia Niepodległości częstował pod ratuszem darmową grochówką.


Było cicho i spokojnie, sennie i co tam jeszcze chcecie. Grała orkiestra, oczywiście nie mogło zabraknąć evergreenów typu "Legiony",
czy "Przybyli ułani".
Oczywiście wszędzie pełno jest Ojca Mateusza.
Można kupić koszulkę, kubek, szachy a nawet kalesony czy szczoteczkę do zębów z jego postacią !

Po powrocie do stolicy, który sponsorował Polski Bus, okazało się, że demolki nie było,
za to było sporo protestujących, krzyczących, naziści z Młodzieży Wszechpolskiej jak zwykle zasłaniali swe plugawe oblicza, babcie z PIS chciały ponownie ustawić krzyż na Krakowskim Przedmieściu, czyli norma !

Co do norm, zasmucił mnie...smutny strój  panny Dudówny i Pani Dudy, podczas wizyty
u papieża Franciszka.


Rozumiem, że w obecności Jego Świątobliwości nie wypada świecić gołym ramieniem lub nie daj Boże odsłoniętym kolankiem, choć jak znam papieża Franciszka raczej by się nie oburzył.

Jest też dla mnie oczywiste, że odpowiednio dobrany strój jest uzupełnieniem ważnej chwili i protokół dyplomatyczny jest w tym temacie surowy niczym dziewiętnastowieczny belfer w pruskiej szkole.

Czarę goryczy nie przeważyły czarne (i nawet seksowne) rajstopy czy szpilki, ale mantylki, czyli czarne firany, na głowach obydwu niewiast.

Wypada w obecności papieskiej zakrywać głowę, ale odnoszę wrażenie,
że obie panie poszły za mocno w swoje niemalże gotyckie i smutne kreacje,
mogąc choćby je ożywić...różową apaszką !

W zestawieniu z bielą sutanny papieskiej, wyglądały jak Nemezis i córka, które przyszły po duszę Bogu Ducha winnego Franciszka.
No dobra, czepiam się, bo nawet "Onet", który bezlitośnie tępi wszystko co
z prawicy pochodzi, uznał te stroje za cytuję "szykowne i gustowne"

Pozostając w ponurej tematyce....
Na drugą stronę tęczy przeszedł generał Kiszczak.
Bałaganu, którego narobił w naszym biednym kraju, nie sposób nie pominąć,
kiedy patrzymy na całe jego życie "zawodowe".
Pogrzeb był cichy, szybki i bez pompy, w trosce o to by na przykład nie pojawili się
koledzy zmarłych górników z "Wujka" co by skutkowało demolką sarkofagu
lub wywleczeniem truchła na cmentarną alejkę !

Za to generał Jaruzelski został pogrzebany z honorami, jako...były prezydent !
Całą sytuację kogo i gdzie grzebać, dobrze komentuje zdjęcie, które znalazłem w internecie...


piątek, 9 października 2015

Endoszpieg? Endonazista? Endoenkawudzista? Tak !


Parę tygodni temu zainstalowałem na swoim telefonie aplikację Endomondo.

Według zapewnień producenta,
program zachęci mnie do biegania,
pływania, jazdy na rowerze,
a przy tym obliczy czas,
spalone kalorie,
ilość wypitej wody i wydalonego moczu przez moje nerki.
Prawdopodobnie byłby w stanie zaprotestować,
gdybym chciał biegać po piwku,
ale do tego punktu instrukcji  nie dotarłem.

Ponadto w pakiecie dostaję możliwość pochwalenie się swoimi wynikami
do znajomych, którzy też używają Endo.

Nie mam nic przeciwko, aby jakaś aplikacja zmotywowała mnie,
abym ruszył tyłek sprzed telewizora,
natomiast ilość informacji,
które są gromadzone na mój temat,
przeraziła mnie totalnie.

Endoszpieg,
w momencie instalacji, domaga się danych na temat moich
preferencji kulinarnych,
seksualnych,
w kogo wierzę,
do kogo dzwonię,
z kim często esemesuje,
w co gram siedząc na kibelku plus ileś informacji,
które nie wiadomo gdzie wędrują,
tylko po to, by grupka informatyków z Play lub Sony,
miała niezły ubaw, czytając to wszystko o mnie.

Z kolei gdy biegam, Endonazista domaga się włączenia
GPS pod pozorem tego, aby śledzić gdzie biegnę i zarejestrować mój wynik.

Po głębszym zastanowieniu, wysłałem Endoenkawudzistę w niebyt cyfrowy,
wychodząc z założenia, że gdy trenuję to wiem gdzie i po co i tak naprawdę,
wystarczy mi poczciwy krokomierz,
który nie łączy się z niczym i nikim,
prócz swej małej płaskiej bateryjki,
która starczy mi na najbliższe dziesięć lat biegania.

Ale zmieniając temat, wybory coraz bliżej.
Zatem wszystkie partie wymyślają tak absurdalne
zanęty dla wyborców,
że aż się prosi zapytać niektórych polityków:
"przepraszam, na jakiś środkach byłeś/byłaś
jak to wymyślałeś/wymyślałaś"?

Do licha, przecież Platforma miała osiem lat, aby to wszystko wprowadzić,
co dziś próbuje przepchnąć w ostatnich chwilach tej kadencji!
Można to było zaplanować, przeanalizować i wdrożyć w życie, prawda?
Mam nadzieję, że moja Komisja nie będzie miała zbyt wiele pracy w dniu wyborów...

Co do tematu wdrażania, odetchnąłem z ulgą czytając,
że kierujący pojazdem nie będzie musiał ustąpić pierwszeństwa
pieszemu, który zbliża się do przejścia.
Sejm podobnie jak i Senat odrzucił taki pomysł.

Jak zwykle, każda sprawa ma dwa końce, jak przysłowiowy kij, ale....

Jeżdżąc samochodem widzę dość często kobiety
w wieku poprodukcyjnym, które stoją na ulicy w bliskiej odległości
od przejścia i plotkują,
nie wyrażając żadnej chęci przekroczenia jezdni.
Bywa tak, że pojadę na stację benzynową,
umyję samochód,
za pomocą mechanika zamontuję nowy silnik co zabiera czasu,
po tygodniu wrócę a one nadal oddają się namiętnym dyskusjom.

Zapytacie, ok ale gdzie stoją?

Oczywiście, parę metrów od przejścia, twarzą w kierunku jezdni!
I jaki ma sens, za każdym razem zwalniać i obserwować plotkary,
a nuż może zechcą łaskawie przejść?
Takie zachowanie, wygenerowałoby korki o jakich nam się nie śniło!
Takie zachowanie oznaczałoby paraliż drogowy,
nie wspominając o chorobach
kropelkowych, które zwłaszcza w marcu rozchodzą się
właśnie drogą kropelkową,czyli - przy gadaniu bez przerwy!

Poza tym co znaczy "zbliża się do przejścia"?
Czy dwa metry, trzy a może dziesięć metrów to już zbliżanie się?

Z drugiej strony, na Zachodzie Europy dla kierowcy jest oczywiste,
że jeśli obserwuje pobocze, to widząc pieszego idącego w kierunku pasów,
zwolni bez żadnego bata ustawowo-karnego.

U nas natomiast trafiają się imbecyle, którzy widząc pieszego
na krawędzi chodnikowo-jezdniowej dalej jadą lub co gorsza-  przyspieszają!

Znam przypadki starszych osób na moim osiedlu,
które czekając po kilka dni lub tygodni przed przejściem,
zmarły wskutek odwodnienia, wycieńczenia, Alzhaimera,
migotania przedsionków i co tam jeszcze chcecie.

Dlatego wydaje się całkiem rozsądnym pomysł dotychczasowy, że pieszy
"zachowuje szczególną ostrożność" gdy chce przejść, a będąc obiema nogami,
kulami lub protezami na pasach ma pierwszeństwo i basta!

Co do nóg, wczoraj zremisowaliśmy ze Szkocją,
w Niedzielę gramy z Irlandią,
dlatego jeśli komuś zdarzy się odwiedzić w Niedzielę
kościół, zbór, cerkiew
synagogę lub meczet - niech westchnie w intencji naszego awansu, dobrze?

poniedziałek, 14 września 2015

Alfons Star, czyli manicure w Arkadii !


Jak Wam minęły wakacje ?
Czy ominęło Was zatrucie lodami,
oparzenie słoneczne czy inne kataklizmy ?
Jeśli tak, to macie szczęście, jeśli nie, to musicie koniecznie wybrać się w te rejony,
gdzie nie ma możliwości, aby połknąć amebę, zostać ukąszonym przez
jadowitego pająka czy inne włochate "coś".

Mam na  myśli polskie Bieszczady lub Beskidy,
w zależności od zasięgu paliwowego Waszych czterech kółek.

Oczywiście, możecie pojechać na Kretę, Cypr czy Majorkę, ale nawet jeśli się
tam znajdziecie za pomocą biura podróży Alfons Star,
to Wasi znajomi będą kiwać głowami, co znaczy dosłownie " no tak,
ale Grecja czy Cypr dawno wyszły z mody, jadą tam Ci, którzy wzięli pożyczkę z "Providenta",
a prowiant na podróż kupili w "Biedronce".

Zostawiając na moment kwestie biur podróży, to chcę zauważyć, że 4 września
Iron Maiden wydali nowy album o tajemniczym tytule "The book of souls".
Czas najwyższy, biorąc pod uwagę, że Bruce pokonał nowotwór języka i tym samym,
nic nie stoi na przeszkodzie, aby wpaść do studia i zarejestrować to i owo.
Póki co, przesłuchałem "Książkę dusz" jeden raz i jestem pod wrażeniem.
Teraz czekam na nowy album wujka Hetfielda i towarzyszy,
ponieważ "Death Magnetic" został wydany w 2009 roku,
sześć lat to cholernie długo, prawda ?

Pod wrażeniem i to negatywnym jestem wobec frekwencji,
jaka padła (to chyba właściwe słowo), podczas ostatniego referendum 6 września.
W mojej komisji wyniosła ona zaledwie 10 %.
Dlatego uważam, że należy obliczyć, ile kosztowało referendum i tą
sumę podzielić między tych, którzy nie ruszyli tyłka do lokali wyborczych !

Podobny system obowiązuje w Szwajcarii, gdzie można choćby oddać głos nieważny,
ale trzeba w lokalu się pojawić, inaczej jest - kara pieniężna.

Zmieniając temat, miałem okazję niedawno być w Arkadii.
Dla tych osób, które mieszkają w Gdańsku, Zakopanem lub innych zaściankach -
Arkadia to galeria handlowa, która swymi wysokimi cenami bije na głowę, począwszy od zegarków firmy Diesel lub Atlantic, a  skończywszy na pieluchach czy alkoholu w Carrefourze.

Ale wracając do tematu, niedaleko wejścia do Leroy Merlin,
jest niewielka Mekka dla pań, gdzie można w siedem minut zrobić sobie manicure,
powiększyć usta, zajść w ciążę lub wywołać menopauzę na żądanie.
Jednak widok paru mężczyzn, którzy z wypiekami na twarz oddawali siebie i swe dłonie zabiegowi p.t. manicure, wywołał we mnie falę dreszczy, bynajmniej nie z podniecenia, ale z oburzenia.

Jak puste, jak beznadziejne musi być życie faceta, który o 15:00 wpada na pomysł "zajdę do Arkadii na manicure".
W jego metroseksualnej głowie nie zaświta idea typu
"wyskoczę na piwko z kumplami,
posiedzę dłużej w pracy i dokończę projekt, który da mi podwyżkę
albo pójdę z moją żoną na zakupy, bo wiem, że to lubi".
Aż wolę nie myśleć, co się będzie działo wieczorem
na tylnej kanapie jego Coopera lub Hyundaia Pony i z kim,
skoro gra wstępna
zaczyna się już w Arkadii!
Oczywiście, nie jestem zwolennikiem, aby brud zarastał męskie paznokcie na tyle,
by można było na nich sadzić bez obaw rzepę,
ale czy jest konieczne od razu takie pitu-pitu-mizia-mizia ?

No i jeszcze pozostaje problem uchodźców, którzy zdążają w naszym kierunku
niczym plemnik w kierunku jajeczka w trakcie owulacji.
Z jednej strony boję się muzułmanów, ponieważ ich napastliwa religia,
każe każdemu kto nie wierzy w Allacha ucinać głowy plus kończyny,
a z drugiej strony jeśli ktoś jest obywatelem kraju w którym ciężko żyć,
to staje się oczywiste, że chce stamtąd uciekać w ciągu nawet jednej doby.
Czy w Warszawie powstanie sto nowych meczetów, czy islam nas zaleje, niczym powódź z 1997 roku?

To wszystko się okaże, prawdopodobnie już za miesiąc.

sobota, 18 lipca 2015

Walnięta Baba rocznik 76 lub 79 !


Upalne lato ma to do siebie, że poruszanie się po mieście
jest łatwe i przyjemne.
Autobusy, tramwaje czy metro świecą pustkami,
ponieważ dzieci są na wakacjach razem ze swymi
dorosłymi lub nieletnimi jak one sami rodzicami.

Zdarzają się też przypadki matek - kretynek, które nie dość,
że nie zapewniają pociechom wyjazdu (i niekoniecznie musi to być Cypr,
wystarczy pojechać nad Świder),
to jeszcze zostawiają swoje dzieciaki w zamkniętym samochodzie,
pod hipermarketem !

Narzekamy na jakość nauczania ,
na szkolnych imprezach typu akademie czy apele nie można
niczego nagrywać kamerą,
bo ma to chronić przed ewentualnymi pedofilami,
którzy mieliby ochotę na to i owo z dziewięciolatką, po obejrzeniu filmu,
Policja co dwa dni ostrzega, aby do sieci nie wrzucać zdjęć
kąpiących się w wannie małoletnich a tymczasem....
 
Jak bardzo trzeba być zakręconym, aby w pustynnej niemal
temperaturze zostawić pociechę,
która nie ma szans otworzyć sobie okna, lub drzwi,
ponieważ po prostu...nie potrafi.
 
Podobnie rzecz się ma z czworonogami, które zostawione
tylko "na chwilę" w samochodzie, nie mają już czym oddychać,
ginąc tym samym w męczarniach,
na które nie zasłużyły w zupełności.
 
Totalnym obciachem pozostaje fakt, że stało się w Passacie TDI,
czyli całkiem niezłym drogowym przecinakiem.
Nie wiem, czy firma weźmie to na serio i zamontuje jakiś system,
który będzie analizował na bieżąco
skład atmosfery wewnątrz i w razie czego:
 
a) automatycznie katapultuje malucha na zewnątrz,
 
b) automatycznie wybije szybę, zapewniając świeże powietrze,
 
c) wyśle sms do nieprzytomnych rodziców typu "mamo, tato zostawiliście
mnie w samochodzie, duszę się".
 
Na litość boską, przecież czarny samochód nagrzewa się sto razy szybciej niż inne,
a po paru chwilach temperatura sięga rejonów pieca hutniczego !
 
Dlatego jeśli zobaczycie taką sytuację, powiadomcie ochronę na parkingu,
a jeśli to będzie parking przed Biedronką w Pierdziszewie Górnym,
Kozich Bobkach
lub innych rejonach,
to po prostu wybijcie szybę i szybko
wyciągnijcie malucha lub zwierzaka.
 
Potem zadzwońcie na Policję zgłaszając ten fakt,
by przypadkiem właściciel nie oskarżył Was o włamanie.
 
Wracając do kwestii wakacji, oferta miejsc jest tak różna,
że jest w czym wybierać.
Może być to Dominikana, Ibiza (jeśli chcecie imprezować
nonstop nie odróżniając dnia od nocy),
południe Francji,
Kenia albo Suwalszczyzna,
którą możecie zdobyć już po trzech
godzinach jazdy samochodem.
 
Dostępne są też oferty dla traperów i koneserów dzikiej natury,
którzy cenią sobie niskie koszty, przewiewne lokum i naturalną klimatyzację:
 
 
 
 
Urzekające, prawda ?
Graffiti sugeruje, że lokalne atrakcje typu mysz pod poduszką jest wliczona w cenę.
 
I jeszcze jedno,
oglądam non stop ten filmik
Jest beznadziejny, a akcja i dynamika dialogów są na poziomie
winniczków, które kopulują ze sobą od liściem łopianu.
 
Film, którego produkcja trwała trzy godziny,
a kosztował trzy tysiące złotych,
miał odstraszać wszystkich chętnych przed skorzystaniem z dopalaczy.
 
Tymczasem jest naiwny, niczym maturzystka w dyskotece,
kiedy nieznajomy stawia jej siódmego drinka,
szepcząc coś o miłości od pierwszego wejrzenia.
 
Po obejrzeniu, nie wiadomo o co w nim chodzi i jakie jest przesłanie.
A można było to zrobić naprawdę z pomysłem, energią i rozmachem.
 
Zamiast aktorów-amatorów, lepiej wypadliby politycy w głównych rolach,
tzn. Ewa Kopacz jako dziewczyna,
Robert Biedroń - jako chłopak z podwórka,
Ryszard Kalisz jako dealer,
oraz policjanci - Leszek Miller i Grześ Napierdalski.
 
Trzepak podwórkowy mogłaby zagrać Madzia Ogórek...
  

wtorek, 30 czerwca 2015

Czy wypada na wiosnę kisić ogórki?


Wiosna to idealny czas na...nowe decyzje !
Dlatego, uświadomiłem sobie, że moja znajomość gotowania,
 pieczenia, czyli całej sztuki kulinarnej jest na poziomie znajomości
Katechizmu przez działaczy lewicowych, czyli żadna.

Po paru nocach spędzonych na różnych kulinarnych blogach,
decyzja zapadła: zakładam fartuszek, gogle na nos i do dzieła.

Moja duma była adekwatna do zdumienia mojej żony,
gdy co sobotę, na stole pojawiały się kolejno pierogi,
potem z czeluści piecyka wyskoczył staropolski 
piernik z kilogramem rodzynek i orzechów w środku
a następnie...chleb !

Chciałem jeszcze ukisić ogórki, natomiast mądre osoby,
szybko mi to wyperswadowały, tłumacząc,że ani sezon na to,
ani obecna sytuacja polityczna takiemu kiszeniu nie sprzyja.

Natomiast, zmieniając temat, sytuacja
sprzyja polskim górnikom, którzy niczym Szwedzi, 
zalewali swymi protestami cały kraj.

W trakcie, gdy panowała w Polsce, nieboszczka PRL, 
wmawiano nam - dzieciom w podstawówce, 
że praca górnika zasługuje na szczególny szacunek, ponieważ...jest ciężka.

Słaby to był argument, ponieważ każda praca, którą wykonuje szewc, 
adwokat, 
hostessa 
czy lekarz,
zasługuje na szacunek, jeśli jest wykonywana uczciwie.

Prawdopodobnie miałbym mokro w slipkach ze strachu, 
gdybym musiał codziennie zjeżdżać po ciemku na poziom 
minus siedemset metrów, grzebiąc widelcem w skale, 
wdychając przy tym czarną maź do płuc i oskrzeli.

Również każda sekunda w kopalni może przynieść tąpnięcie, 
zasypanie ziemią i pozostanie na wieki na dole, licząc, 
że kumple się dokopią do mnie, zanim powietrze się skończy.

To wszystko prawda, natomiast mało kto pamięta o tym, 
że inne zawody są również niebezpieczne i można w nich stracić 
życie swoje lub cudze albo narazić się na stres totalny.

Konkrety? Proszę bardzo:

- kontroler lotu, który ma trzy sekundy na to, aby samolot z Madrytu, 
nie zderzył się z małą avionetką z Iranu, która akurat wiezie godny szacunku ładunek trotylu,

- lekarz, który po dwunastu godzinach dyżuru, musi podjąć decyzję, czy wyciąć wyrostek robaczkowy, czy zostawić go w stanie nie naruszonym ?

- adwokat, który po ostrej imprezie broni faceta, który właśnie zamordował trzy kobiety w parku,

- listonosz, który ma sześćdziesiąt minut na dostarczenie sześciuset przesyłek poleconych,

- policjant, który za ciut wyżej niż średnia krajowa goni w 
wysłużonej Kia Cee' d bandytę z Wołomina uciekającego 
BMW X6 przez zatłoczone miasto.

Powtarzam, jest rzeczą absurdalną ( teraz będę się mądrzyć), 
że czterdzieści czy więcej lat temu, nieboszczka PRL, 
wmawiała nam podobne bzdury o ważności różnych profesji.

Co do wmawiania, z wielkim hukiem i trzaskajac drzwiami, 
zrezygnowałem z subskrypcji "Portalu Warszawa", 
którego możecie obserwować, jeśli jesteście wiernymi uczniami Pana Cukierberga.

Na początku było jak w nowym fabrycznie Golfie, miło, 
przyjemnie i jazda sprawiała radochę.
Ilość newsów o stolicy, szczegółowe informacje o tym, 
że grupa staruszek z Grochowa ochotniczo dokarmia ptaki, 
a strażnicy miejscy z Białołęki czuwają, 
aby nikt z pobliskiego bazarku nie okradł kupujących była imponująca, aż do czasu...

Niezadowolenie autorów portalu, ze wszystkiego 
co się akurat działo w Warszawie, przybrało na sile i wadze, 
niczym ubojny knurek przed Wielkanocą.

Fala portalowego pesymizmu niczym nieopróżniane szambo na prowincji zalewała pomału stopy czytelników, w tym i moje.
Kontestacja na to, że metro za długo się buduje, że autobusy są 
czerwono - żółte, a nie zielono - czarne, 
że na Centralnym znów unoszą się opary urynopodobne, 
że mamy tłok na ulicach między 7 a 9 rano i tak dalej...

Rozumiem, płacę podatki w tym mieście i mam prawo powiedzieć, 
że wolę aby iglica Pałacu Kultury miała kształt penisa a knajpki 
na Jasnej czy Mazowieckiej były czynne non stop.

Natomiast nieustanne czepianie się o wszystko co się dzieje w tym mieście, 
powoduje, że radośnie niczym dziecko w kąpieli, wymyszkowałem, 
wykasowałem "Portal" i popchnąłem go w czeluść krzemowego odbytu.

Pozostając w kręgu analnych debat,
w zakłopotanie wprawił mnie zestaw do uciech cielesnych pewnego dziennikarza, 
o którym teraz głośno.

Takich zabawek nie powstydziła by się sama Beate Uhse, 
natomiast pozostaje pytanie, komu zależało, aby pogrążyć 
czołowego dziennikarza i ile za to dostał.
Nadal nie wiadomo, co zawierały słynne małe foliowe 
torebki i czy była to mąka czy raczej na pewno nie.

Co do Beate Uhse wyczytałem, że służyła w Luftwaffe 
w stopniu kapitana i zajmowała się głównie pilotowaniem 
maszyn dostarczanych z zakładów naprawczych i fabryk 
do jednostek liniowych oraz była pilotem doświadczalnym. 

Oraz, że ( i teraz nie spadnijcie z fotela)
w 1946 roku wydała poradnik nt. stosowania kalendarzyka 
małżeńskiego którego nauczyła się od będącej lekarzem matki. 

Na litość boską, umiejętność przebranżowienia się to dziś cnota, 
chociaż to słowo średnio pasuje do różowego imperium i jej cesarzowej...

środa, 17 czerwca 2015

Karmiące matki, czyli "Słoneczny Patrol" na ulicy !


Wobec stu dwudziestu mejli,
które otrzymałem,
a które dotyczą tego, że piszę, o rzeczach głupich,
zboczonych,
nieetycznych,
hipsterskich i tak dalej,
oświadczam, że dzisiejszy wpis będzie całkiem poważny,
edukacyjny,
ekologiczny,
psychologiczny,
kulturalny i co tam jeszcze chcecie...

Obserwuję, że pomału stajemy się społeczeństwem
zerojedynkowym.
Klikamy lajki na FB,
stajemy się żebrakami miłości,
akceptacji i wzajemnej społecznej adoracji.

Gdy przeglądam FB, to zewsząd widzę i słyszę
narodowy
skowyt o polubienie jakiegoś wpisu,
zdjęcia,
które daje nastoletnie dziewczę z widokiem
swoich wydepilowanych nóg,
albo tekstu, który ma zapewnić autorowi
nieśmiertelność,
a nam czytelnikom - doznania na poziomie
recytacji "Iliady" na głos i w dodatku w oryginale.

Zmieniając temat, cała masa społeczna,
która wlewa się co dzień do metra,
nie widzi, nie słyszy i nie czuje nic.

z nosem utkwionym w swoim tablecie,
kupionym na raty w Saturnie udaje,
że śledzi giełdę tokijską lub nowojorską,
a tak naprawdę szuka po zdjęć swojego szefa topless,
albo swej byłej połówki z nadzieją, że coś się wyda.

W porządku, też korzystam w metrze z internetu,
ale na litość boską,
może rozejrzyjmy się dookoła,
spójrzmy kto siedzi obok nas ?

Może stu dwudziestoletni
matuzalem stoi nad nami i jeśli za chwilę nie usiądzie,
będzie to jego ostatnia przejażdżka metrem !

Oczywiście, jeśli stoi nad nami śniady
grajek z harmoszką
lub krąży wokół nas jego road managerka,
wtedy warto mieć się na baczności,
bo łatwo stracić i portfel i mnóstwo czasu
na pobliskim komisariacie zanim
ospały polucjant
spisze nasze zeznania,
przed  zacięciem  się papieru w policyjnej drukarce.

Teraz przejdźmy do żywności.
To co jemy w McDonaldzie,
ma wartość odżywczą na poziomie zużytych prętów
z reaktora atomowego z łodzi podwodnej.


Jeśli chcecie, aby po miesiącu takiego "odżywiania",
urósł Wam w głowie nowotwór,
a w żołądku narośl wielkości piłki do koszykówki,
proszę bardzo,
tylko potem nie bądźcie zdziwieni,
jeśli ZUS czy NFZ wygoni Was z kolejki na stół operacyjny,
twierdząc, że ( i słusznie ) sami się przyczyniliście do takiego stanu rzeczy.

Podobnie inne ( abym nie był nieobiektywny ) sieci,
oferujące szybki napitek,
jedzenie o zawartości plastiku powyżej 90 %,
robią nas równo w trąbę reklamując się wszędzie,
celem opchnięcia czegoś co prawnie powinno być zabronione.

Parę lat temu wystąpiłem w reklamie takiej sieci,
co dziś odbija mi się czkawką
i wyrzutami sumienia na poziomie równym
dla zaangażowanego zawodowo enkawudzisty.

Co do zaangażowania, tak zwana Warszawka,
debatuje ostatnio namiętnie
o pewnych wypukłościach, które namiętne są...co do swej natury.

Dyskusja, czy karmić piersią dziecko w miejscu publicznym,
doszła nawet do "Dzień Dobry TVN", najbardziej naiwnego
a zarazem najfajniejszego
programu sobotniego poranka.

No to sobie zapiszcie, mogę już dyktować ?
Skoro piersi są obnażane z okazji gali oskarowej,
nagród MTV, Bursztynowych Słowików,
czy inauguracji nowej kadencji Sejmu,
a nawet przy otwarciu nowego hipermarketu,
gdzie skąpość strojów hostess rywalizuje z "Słonecznym Patrolem",
uważam, że jest rzeczą naturalną,
iż matka obnaża się i karmi.

Karmiące niewiasty nie są
ekshibicjonistkami i zwykle dyskretnie
w kawiarni,
w kinie czy w parku,
w dziesięć sekund zatankują
swoją pociechę i po sprawie.

Dlatego robienie z tego afery jest głupotą i tematem zastępczym.

Miałem jeszcze na koniec napisać o generale
Kiszczaku,
którego sąd zdegradował i zanegował wprowadzenie
stanu wojennego,
chciałbym też napisać parę słów o marszu niebieskiej podpaski,
czy jak się on nazywał,
a który przeszedł ulicami czy też raczej
rynsztokami naszej stolicy,
ale zaraz znowu pojawią się mejle od Was,
że nie mogę o tym pisać, że jestem stronniczy,
obleśny i takie tam,

Dlatego, zakończę mój wywód w tym miejscu....

wtorek, 2 czerwca 2015

Inteligencja słucha jazzu ? Hmm.....


W chwili, gdy piszę te słowa, Tomasz Kuna prawdopodobnie
popełnił samobójstwo, ponieważ jego kandydat
w wyborach do Belwederu, przegrał o parę procent z Andrzejem Dudą.

Oczywiście, dziennikarstwo w wydaniu Pana Kuny,
ma tyle wspólnego z rzetelnością co panienka z agencji towarzyskiej
z czystością przedmałżeńską, ale do rzeczy !

Ta kampania, w wydaniu Bronisława Komorowskiego
musiała się skończyć.... klęską !
Prezydent zamiast odwiedzać rodaków w ich domostwach,
w polu, w zakładach pracy czy w łóżku,
był raczej wożony, jak ospała sowa,
od czasu do czasu wydobywając z siebie parę sylab
antypisowskich, antydudowych i anty w ogóle.

Tymczasem kontrkandydat jeździł, rozdawał kawę,
bułki i papierosy górnikom,
odwiedzał szpitale,
gdzie choć przez chwilę mógł spróbować swych sił
w robieniu zastrzyków,
jednym słowem - było go wszędzie pełno.

Stara rzymska maksyma mówi, że "vox populi - vox Dei",
choć w tym przypadku, szalę zwycięstwa
przechylili....prawdopodobnie wyborcy Pawła Kukiza,
który nieoczekiwanie w drugiej turze zdobył 20 % głosów.

Generalnie, nie ma szału, jak to mówią hiphopowcy,
gdy muzyk bierze się za politykowanie.
Pamiętamy, jak senator Krzysztof Cugowski próbował,
ale...o wiele lepiej wychodzi mu sceniczny show
z nieśmiertelnym "Cieniem wielkiej góry" w tle.

Wracając do Kukiza, wydaje się,
że zaktywizował wszystkich niepokornych,
zbuntowanych, zacietrzewionych na system,
gadające głowy i pieprzące farmazony tzw. "autorytety".
Czas pokaże, czy obywatel GC, przepraszam -PK,
te 20% pomnoży czy roztrwoni, niczym biblijny syn marnotrawny.

Poza tym, na litość boską, Prezydent Komorowski
ma 62 lata i ciągłe bycie w trasie, pod presją,
na totalnej adrenalinie w takim wieku nie służy nikomu !

No, może z wyjątkiem Micka Jaggera,
Lemmiego z Motorhead,
Petera Gabriela,
Roberta Planta,
Dawida Gilmoura,
Rogera Watersa,
Briana Maya i tak dalej....

Zmieniając temat,
niedawno wyczytałem, że nasze Ministerstwo czegoś tam
( brzmi jak nazwa chińskiego miksera, ale nieważne....),
wydało super-hiper-tajne zalecenie, aby nasi
polucjanci drogowi wyrobili tzw.normę.

Oznacza to,  że konkretnie ileś kochanych złotówek musi
wpłynąć do budżetu z mandatów.
W odpowiedzi na tą błazenadę zryw społeczeństwa był godny,
na miarę buntu Williama Wallacea,
Powstania Kościuszkowskiego,
czy ruchu robaczkowego jelit, gdy ogórki kiszone popiliście niechcący mlekiem.

Jak internet długi, szeroki i prędki
 ( nie dotyczy Bieszczad, gdzie prędkość internetu jest na poziomie skacowanego winniczka ) powstały liczne grupy deklarujące,
że będą jeżdzić przepisowo,
zapinać pasy,
wozić apteczkę ze sobą i nie słuchać techno.
Wszystko tylko po to, aby kretyński plan ministra poszedł w krzaki i już nie wracał !

Oczywiście właściciele Hyundai Pony,
Renault Thalii czy Toyoty Yaris,
nadal będą narażeni na kontrole drogowe,
które pod płaszczykiem dmuchnięcia
w balonik i sprawdzenia czy w bagażniku
nie ma kilograma cezu lub marihuany,
będą chciały dyskretnie dociec co było powodem,
że kupiliście takie obciachowe taczkowozy.

I jeszcze jedno, jeśli chcecie otworzyć drzwi do krainy, która nazywa się "jazz",
to posłuchajcie sobie albumu Tomasza Szukalskiego "Tina Kamila".
Jest to muzyka dla inteligentnych uszu,
mniej inteligentne niech sobie włączą RMF,
albo coś w stylu Enej czy jak to się tam nazywa...

niedziela, 17 maja 2015

Czy prezydent mógłby się jąkać ?


Władimir Putin chce za wszelką cenę pokazać, że nadal rządzi na tym świecie.
Jego ekipa czyli tzw. "Poranne Psy" postanowiła przejechać przez nasz kraj.
W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt,
że ich lider  Aleksander Załdostanow o ksywie "Chirurg" to wierny przyjaciel Putina,
odznaczony za zasługi dla imperium orderem Lenina czy coś w tym stylu.

Nasze władze przytomnie odmówiły wjazdu tym bezmózgowcom,
co spotkało się oczywiście z falą krytyki zarówno z lewej,
jak i z prawej strony sceny politycznej.

To faktycznie duży problem, nie móc wjechać do Berlina od strony Polski,
pozostaje albo objazd przez Czechy lub Słowację albo...promem przez Bałtyk.

Natomiast z różnych mediów, dowiedziałem się,
że Książe William i jego żona Kate (ale nie Ryan ), radośnie ogłosili,
że drugiego maja, na świat przyszła Karolina Elżbieta Diana,
druga córka, którą ukochany duke i wnuczek  Królowej spłodził swej żonie.

Tym samym, wiekowa już Elżbieta, która urodziła się w roku 1926,
a wtedy istniało już radio, były szczepionki,
ale internetu i wifi nie było, może być spokojna o tron Anglii.

Ale,czy na pewno ?

Drugi wnuk, książe Harry, nadal jest zdeklarowanym singlem,
a wszyscy dobrze pamiętamy jego niepokorne zachowania,
gdy świat obiegły zdjęcia, na których syn Diany w nocnym klubie ściska krzepko,
obfity biust tajemniczej blondynki, tłumacząc się potem, że "desperacko szuka swej połówki".

Podobną niefrasobliwością wykazywał się trzydzieści lat wcześniej,
jego ojciec Książe Karol, przedkładając kontakty z piękną i powabną Dianą,
nad dziwne relacje z Camillą Parker,
której nawet wtedy, atrakcyjność seksualna była na poziomie wielbłąda z zapaleniem dziąseł,
czyli żadna !

 

 
Optyczna różnica, aż bije po oczach, prawda ?
 
Wracając do Europy, ostatnia Niedziela, przyniosła nowiny na miarę odkrycia silnika spalinowego lub sposobu pędzenia bimbru w domu.

Zupełnie nieoczekiwanie, Andrzej Duda,
o włos pokonał ( byłego ?) prezydenta Bronisława,
czym wzbudził konsternację Naczelnego Oratora RP !

Naczelny "Gazetki" w krótkim, aczkolwiek histerycznym wystąpieniu,
obwieścił koniec demokracji w Polsce,

 
Co mnie wkurza w Naczelnym "GW" ?
Nie to, że się jąka, ale to, że w trakcie stanu wojennego w Polsce,
swój tyłek chronił po kościołach, kuriach, parafiach, arcybiskupstwach,
a teraz jego pożal się Boże, gazetka w każdym niemal numerze,
bez ładu i składu atakuje Kościół, tak po prostu, dla zasady.
 
Kościół ma swoje liczne grzechy,
bo tworzą go zwykli ludzie i o tym trzeba pisać,
ale szkoda, że ekipa redakcyjna Pana Dukającego nigdy,
słyszycie?,
nigdy nie pisze o tym, że istnieje ileś domów dla sierot,
prowadzonych przez siostry zakonne, 
że bez medialnej pompy codziennie Caritas,
wysyła grube kwoty dla potrzebujących i tak dalej.
 
Swoją drogą, możeby Pan Naczelny w następnych wyborach
prezydenckich zgłosił swoją kandydaturę ?
 
Sto tysięcy podpisów zebrałby w ciągu tygodnia wśród swoich czytelników.
 
A co do przemówień i publicznych wystąpień,
musiałby codziennie oglądać film
"Jak zostać królem" z niezapomnianym Colinem Firthem,
wtedy byłaby szansa na ciągłość
akustyczną jego przemówień, no i prezydentury.
 
Zmieniając temat, wyczytałem niedawno,
że Najwyższa Izba Kontroli
sporządziła raport z którego wynika,
że Warszawa jest na dziesiątym miejscu w Europie,
ale nie co do ilości bezpłatnych i publicznych szalet
czy knajpek z alkoholem
czynnych całą dobę,
ale co do...zanieczyszczenia powietrza.
 
To co wdychamy do naszych płuc, będąc zwłaszcza w centrum stolicy,
spokojnie by wystarczyło do zbudowania małego promu kosmicznego
albo nowego typu antybiotyku na bazie metanu, siarki czy ołowiu.
 
Dlatego mam pomysł, aby do ścisłego Centrum,
mogły oprócz autobusów rzecz jasna, karetek czy radiowozów,
wjeżdżać samochody nie starsze niż dziesięć lat,
co gwarantuje, że mają w miarę sprawny katalizator,
a co za tym idzie emisja spalin nie jest na poziomie czołgu z drugiej wojny światowej.
 
Mimo, że mam ostre uczulenie na ekoświrów i wszelkie inicjatywy,
związane z tym ruchem zwykle upalonych THC studentów,
to w tym przypadku, razem z nimi krzyknę, że
z problemem spalin w tym mieście trzeba coś zrobić !
 
Dlatego wszyscy właściciele dwudziestoletnich Nexii Daewoo,
Tico, lub Hyundai Pony, mogą teraz iść do komisu,
sprzedać swoje...no to swoje "coś" co się toczy i za tę kwotę kupić rower.
To będzie z pożytkiem dla miasta i ich tłuszczu odłożonego w pośladkach.
 
Równie dobrze, inaczej za dziesięć lat będziemy chodzić w maskach
antypyłowych jak w Tokyo,
co, przyznajcie sami, czyni jakąkolwiek konwersację na ulicy,
w tramwaju czy w knajpie zupełnie niemożliwą,
że o zacieśnianiu relacji damsko - męskich nie wspomnę.
 
No to sobie pobiadoliłem i ponarzekałem w niedzielne popołudnie.
W drugiej turze wyborów prezydenckich będę członkiem komisji,
także jeśli znajdę ponownie jakieś spontaniczne zapiski na kartach
do głosowania - nie omieszkam ich Wam przedstawić !
 


czwartek, 2 kwietnia 2015

Czy wesz jest szybsza od odrzutowca ?


Na początku mojego posta,
chcę oświadczyć, że wszystko co robi Kylie Minogue, jest perfekcyjne,
idealne, ponadczasowe, zachwycające i tak dalej.

Mimo, że głównie słucham heavy metalu, a ostatnio zespołu Over Kill,
to z rejonów pop/electro/disco,  Kylie pozostaje numerem jeden,
wystarczy popatrzeć i posłuchać teledysku do utworu "Spinning around"

https://www.youtube.com/watch?v=t1DWBKk5xHQ

Kylie jest z rocznika z '68 i życzę każdej czterdziestopięciolatce,
aby wyglądała i zachowywała się tak jak ona w tym wieku.
Również jej ostatni album "Kiss me once" jest do rzeczy.

Zmieniając temat, miałem ostatnio okazję zwiedzić Centrum Naukowe Kopernika.
Aby tam wejść, trzeba zarezerwować bilet z rocznym wyprzedzeniem, a i tak nie ma gwarancji, że wejdziecie do środka.
Za to w środku kłębił się tłum złożony ze stu tysięcy dzieciaków, rodziców, ich babć i tak dalej.

CNK jest oparte na ludzkiej ciekawości, a ta jak wiadomo, jest niepohamowana.

Wszystkiego można dotknąć, zobaczyć, przekonać się jak działa piorun, ludzkie ucho lub radio.
Na jednej ze ścian w dziale poświęconym pasożytom, larwom i innym paskudztwom, które mają 0,5 milimetra w pasie, lub raczej odwłoku zobaczyłem banner:



W Wikipedii, wyczytałem, że:

Pierwszy silnik odrzutowy napędzany parą wodną
skonstruował w I wieku naszej ery Heron z Aleksandrii
(tzw. bania Herona , jednak w owych czasach
był traktowany jako ciekawostka i nie znalazł praktycznego zastosowania.

Nieprawda, to wszy wynalazły ten napęd !
Aż strach zapytać, czy takie rozwiązanie sprawdziłoby się u ludzi, pomyślcie tylko,
zjadacie kilo fasoli, popijacie litrem coli i ucinacie sobie małą trzygodzinną drzemkę.

W międzyczasie rewolucja w Waszych jelitach, pomału kumuluje
energię zdolną przenieść Was z Warszawy do Łodzi w ciągu pięciu minut !
Ekoświry nie powiedzą nic, ponieważ wszystko jest tu w pełni odnawialne, że się tak wyrażę.




Kolejnym zaskoczeniem w CNK był tzw. "Love car".
W środku nie rozdawali darmowych prezerwatyw, natomiast
poprzez wrzucanie biegów i kręcenie kierownicą,
można było usłyszeć rozmaite "pogadanki edukacyjno-dydaktyczne".

A to raz mówiło spoconym głosem dziewczę, że
"na początku bardzo się wstydziłam kiedy mój
chłopak mnie tam dotykał i byłam wilgotna".
Potem drżący głos z mutacją snuł historię typu
"nie wiedziałem, że jak moja Ania ma miesiączkę to
używa czterystu podpasek i raczej żadne bara-bara nie jest możliwe".

Wciskając pedał (gazu), dało się usłyszeć aksamitny głos męski, który z emfazą
opowiadał, że "jak na kolonii kolega Max ( ale nie Kolonko ) rozbierał się pod
prysznicem, to poczułem żądzę, która rozsadziła nas oboje
emocjonalnie, odzieżowo" i tak dalej

Reasumując, CNK to miejsce warte uwagi, ciekawe i intrygujące.
Na samo zwiedzanie warto poświęcić parę godzin,
mając dobre buty bo łażenia jest do licha i trochę.

Intrygująca co CNK jest również druga linia metra.
Miałem okazję na krótką przejażdżkę tam i z powrotem.
Najbardziej wpadła mi w oko stacja "Nowy Świat-Uniwersytet".


Jest bardzo fioletowa, okrągłe podświetlenia przypominają
paryską kafejkę a bliskość Uniwersytetu Warszawskiego - najlepszej uczelni w tym kraju,
powoduje, że atmosfera jest tam naprawdę...naukowa.

Młodzi ludzie (ale nie w dresach), przechadzają się po peronie,
słychać rozmowy toczone w języku francuskim,
cytaty z Homera,
a i nie rzadko głośno czytana sentencja z ważnego
wyroku karnego, sugeruje, że studenci prawa właśnie wracają z ćwiczeń.

Inne stacje - jakoś mnie nie porwały, może z wyjątkiem stacji
 "Stadion Narodowy"
ze swoim piłkarskim seledynowym wnętrzem.

I jeszcze jedno, wiadomość o tym, że Jeremy Clarkson
został karnie usunięty z szeregów "Top Gear" zelektryzowała miliony osób,
 a u mnie spowodowała nerwicę połączoną z oburzeniem.

Oczywiście, Jezza bywa nieprzewidywalny, arogancki,
szorstki i ma swój punkt widzenia świata i samochodów.

Oficjalne powody (rzekome uderzenie kogoś z ekipy za
spóźnianie się kateringu na plan i przywiezienie talerza zimnych wędlin)
są nie do końca jasne i mnie nie przekonują.

Pospolite ruszenie wysyła na potęgę do BBC protesty a także....ekipę,
która czołgiem dostarczyła miliard podpisów fanów,
głośno krzyczących #BRINGBACKCLARKSON.

Na razie, wskazuje na to, że cała trójka (May i Hammond podjęli decyzję,
że nie wystąpią bez Jezzy),
przejdzie do innego kanału,
gdzie dalej będzie robić z samochodów
lodówki, testować je na pustyni i na Marsie,
czyli (Bogu dzięki) "Show must go on" !!

Reakcja BBC na Facebooku, jest na miarę nastolatka,
któremu wyskoczył na twarzy pryszcz wielkości pizzy pepperoni,
a on udaje, że nic się nie stało.

Dowód, proszę bardzo wpisy z ostatniego tygodnia typu
" mamy dla Was odgrzewane odcinki TG z 2008 roku",
"David Beckham testuje quady" albo
"paliwo przyszłości - zapraszamy do laboratorium"

Żałosne, prawda?
Aby zarżnąć kurę czy raczej trzy kury plus Stig,
znoszące złote jaja, to trzeba mieć mózg chomika lub ważki.

Jedno jest pewne, czy z BBC czy bez cała czwórka, poradzi sobie,
a za pięć lat, będzie organizowana publiczna
zbiórka pieniędzy na
podupadającą stację telewizyjną i domyślam się, że nawet sama królowa
dorzuci jakiś swój naszyjnik,
Dawid Bowie kosmyk włosów,
Brian May strunę z gitary,
a David Cameron...no cóż,
on nie ma nic do zaoferowania z wyjątkiem....sami wiecie.