środa, 17 czerwca 2015

Karmiące matki, czyli "Słoneczny Patrol" na ulicy !


Wobec stu dwudziestu mejli,
które otrzymałem,
a które dotyczą tego, że piszę, o rzeczach głupich,
zboczonych,
nieetycznych,
hipsterskich i tak dalej,
oświadczam, że dzisiejszy wpis będzie całkiem poważny,
edukacyjny,
ekologiczny,
psychologiczny,
kulturalny i co tam jeszcze chcecie...

Obserwuję, że pomału stajemy się społeczeństwem
zerojedynkowym.
Klikamy lajki na FB,
stajemy się żebrakami miłości,
akceptacji i wzajemnej społecznej adoracji.

Gdy przeglądam FB, to zewsząd widzę i słyszę
narodowy
skowyt o polubienie jakiegoś wpisu,
zdjęcia,
które daje nastoletnie dziewczę z widokiem
swoich wydepilowanych nóg,
albo tekstu, który ma zapewnić autorowi
nieśmiertelność,
a nam czytelnikom - doznania na poziomie
recytacji "Iliady" na głos i w dodatku w oryginale.

Zmieniając temat, cała masa społeczna,
która wlewa się co dzień do metra,
nie widzi, nie słyszy i nie czuje nic.

z nosem utkwionym w swoim tablecie,
kupionym na raty w Saturnie udaje,
że śledzi giełdę tokijską lub nowojorską,
a tak naprawdę szuka po zdjęć swojego szefa topless,
albo swej byłej połówki z nadzieją, że coś się wyda.

W porządku, też korzystam w metrze z internetu,
ale na litość boską,
może rozejrzyjmy się dookoła,
spójrzmy kto siedzi obok nas ?

Może stu dwudziestoletni
matuzalem stoi nad nami i jeśli za chwilę nie usiądzie,
będzie to jego ostatnia przejażdżka metrem !

Oczywiście, jeśli stoi nad nami śniady
grajek z harmoszką
lub krąży wokół nas jego road managerka,
wtedy warto mieć się na baczności,
bo łatwo stracić i portfel i mnóstwo czasu
na pobliskim komisariacie zanim
ospały polucjant
spisze nasze zeznania,
przed  zacięciem  się papieru w policyjnej drukarce.

Teraz przejdźmy do żywności.
To co jemy w McDonaldzie,
ma wartość odżywczą na poziomie zużytych prętów
z reaktora atomowego z łodzi podwodnej.


Jeśli chcecie, aby po miesiącu takiego "odżywiania",
urósł Wam w głowie nowotwór,
a w żołądku narośl wielkości piłki do koszykówki,
proszę bardzo,
tylko potem nie bądźcie zdziwieni,
jeśli ZUS czy NFZ wygoni Was z kolejki na stół operacyjny,
twierdząc, że ( i słusznie ) sami się przyczyniliście do takiego stanu rzeczy.

Podobnie inne ( abym nie był nieobiektywny ) sieci,
oferujące szybki napitek,
jedzenie o zawartości plastiku powyżej 90 %,
robią nas równo w trąbę reklamując się wszędzie,
celem opchnięcia czegoś co prawnie powinno być zabronione.

Parę lat temu wystąpiłem w reklamie takiej sieci,
co dziś odbija mi się czkawką
i wyrzutami sumienia na poziomie równym
dla zaangażowanego zawodowo enkawudzisty.

Co do zaangażowania, tak zwana Warszawka,
debatuje ostatnio namiętnie
o pewnych wypukłościach, które namiętne są...co do swej natury.

Dyskusja, czy karmić piersią dziecko w miejscu publicznym,
doszła nawet do "Dzień Dobry TVN", najbardziej naiwnego
a zarazem najfajniejszego
programu sobotniego poranka.

No to sobie zapiszcie, mogę już dyktować ?
Skoro piersi są obnażane z okazji gali oskarowej,
nagród MTV, Bursztynowych Słowików,
czy inauguracji nowej kadencji Sejmu,
a nawet przy otwarciu nowego hipermarketu,
gdzie skąpość strojów hostess rywalizuje z "Słonecznym Patrolem",
uważam, że jest rzeczą naturalną,
iż matka obnaża się i karmi.

Karmiące niewiasty nie są
ekshibicjonistkami i zwykle dyskretnie
w kawiarni,
w kinie czy w parku,
w dziesięć sekund zatankują
swoją pociechę i po sprawie.

Dlatego robienie z tego afery jest głupotą i tematem zastępczym.

Miałem jeszcze na koniec napisać o generale
Kiszczaku,
którego sąd zdegradował i zanegował wprowadzenie
stanu wojennego,
chciałbym też napisać parę słów o marszu niebieskiej podpaski,
czy jak się on nazywał,
a który przeszedł ulicami czy też raczej
rynsztokami naszej stolicy,
ale zaraz znowu pojawią się mejle od Was,
że nie mogę o tym pisać, że jestem stronniczy,
obleśny i takie tam,

Dlatego, zakończę mój wywód w tym miejscu....