piątek, 9 października 2015

Endoszpieg? Endonazista? Endoenkawudzista? Tak !


Parę tygodni temu zainstalowałem na swoim telefonie aplikację Endomondo.

Według zapewnień producenta,
program zachęci mnie do biegania,
pływania, jazdy na rowerze,
a przy tym obliczy czas,
spalone kalorie,
ilość wypitej wody i wydalonego moczu przez moje nerki.
Prawdopodobnie byłby w stanie zaprotestować,
gdybym chciał biegać po piwku,
ale do tego punktu instrukcji  nie dotarłem.

Ponadto w pakiecie dostaję możliwość pochwalenie się swoimi wynikami
do znajomych, którzy też używają Endo.

Nie mam nic przeciwko, aby jakaś aplikacja zmotywowała mnie,
abym ruszył tyłek sprzed telewizora,
natomiast ilość informacji,
które są gromadzone na mój temat,
przeraziła mnie totalnie.

Endoszpieg,
w momencie instalacji, domaga się danych na temat moich
preferencji kulinarnych,
seksualnych,
w kogo wierzę,
do kogo dzwonię,
z kim często esemesuje,
w co gram siedząc na kibelku plus ileś informacji,
które nie wiadomo gdzie wędrują,
tylko po to, by grupka informatyków z Play lub Sony,
miała niezły ubaw, czytając to wszystko o mnie.

Z kolei gdy biegam, Endonazista domaga się włączenia
GPS pod pozorem tego, aby śledzić gdzie biegnę i zarejestrować mój wynik.

Po głębszym zastanowieniu, wysłałem Endoenkawudzistę w niebyt cyfrowy,
wychodząc z założenia, że gdy trenuję to wiem gdzie i po co i tak naprawdę,
wystarczy mi poczciwy krokomierz,
który nie łączy się z niczym i nikim,
prócz swej małej płaskiej bateryjki,
która starczy mi na najbliższe dziesięć lat biegania.

Ale zmieniając temat, wybory coraz bliżej.
Zatem wszystkie partie wymyślają tak absurdalne
zanęty dla wyborców,
że aż się prosi zapytać niektórych polityków:
"przepraszam, na jakiś środkach byłeś/byłaś
jak to wymyślałeś/wymyślałaś"?

Do licha, przecież Platforma miała osiem lat, aby to wszystko wprowadzić,
co dziś próbuje przepchnąć w ostatnich chwilach tej kadencji!
Można to było zaplanować, przeanalizować i wdrożyć w życie, prawda?
Mam nadzieję, że moja Komisja nie będzie miała zbyt wiele pracy w dniu wyborów...

Co do tematu wdrażania, odetchnąłem z ulgą czytając,
że kierujący pojazdem nie będzie musiał ustąpić pierwszeństwa
pieszemu, który zbliża się do przejścia.
Sejm podobnie jak i Senat odrzucił taki pomysł.

Jak zwykle, każda sprawa ma dwa końce, jak przysłowiowy kij, ale....

Jeżdżąc samochodem widzę dość często kobiety
w wieku poprodukcyjnym, które stoją na ulicy w bliskiej odległości
od przejścia i plotkują,
nie wyrażając żadnej chęci przekroczenia jezdni.
Bywa tak, że pojadę na stację benzynową,
umyję samochód,
za pomocą mechanika zamontuję nowy silnik co zabiera czasu,
po tygodniu wrócę a one nadal oddają się namiętnym dyskusjom.

Zapytacie, ok ale gdzie stoją?

Oczywiście, parę metrów od przejścia, twarzą w kierunku jezdni!
I jaki ma sens, za każdym razem zwalniać i obserwować plotkary,
a nuż może zechcą łaskawie przejść?
Takie zachowanie, wygenerowałoby korki o jakich nam się nie śniło!
Takie zachowanie oznaczałoby paraliż drogowy,
nie wspominając o chorobach
kropelkowych, które zwłaszcza w marcu rozchodzą się
właśnie drogą kropelkową,czyli - przy gadaniu bez przerwy!

Poza tym co znaczy "zbliża się do przejścia"?
Czy dwa metry, trzy a może dziesięć metrów to już zbliżanie się?

Z drugiej strony, na Zachodzie Europy dla kierowcy jest oczywiste,
że jeśli obserwuje pobocze, to widząc pieszego idącego w kierunku pasów,
zwolni bez żadnego bata ustawowo-karnego.

U nas natomiast trafiają się imbecyle, którzy widząc pieszego
na krawędzi chodnikowo-jezdniowej dalej jadą lub co gorsza-  przyspieszają!

Znam przypadki starszych osób na moim osiedlu,
które czekając po kilka dni lub tygodni przed przejściem,
zmarły wskutek odwodnienia, wycieńczenia, Alzhaimera,
migotania przedsionków i co tam jeszcze chcecie.

Dlatego wydaje się całkiem rozsądnym pomysł dotychczasowy, że pieszy
"zachowuje szczególną ostrożność" gdy chce przejść, a będąc obiema nogami,
kulami lub protezami na pasach ma pierwszeństwo i basta!

Co do nóg, wczoraj zremisowaliśmy ze Szkocją,
w Niedzielę gramy z Irlandią,
dlatego jeśli komuś zdarzy się odwiedzić w Niedzielę
kościół, zbór, cerkiew
synagogę lub meczet - niech westchnie w intencji naszego awansu, dobrze?