poniedziałek, 4 czerwca 2012

Czy Sokrates zagra na Euro ?


Ostatnio miałem okazję nieco podróżować.
Wprawdzie nie były to podróże wymagające zabrania
ze sobą zapasu piętnastu kanapek i siedmiu termosów
z gorącą kawą, że o latarce i kompasie nie wspomnę,
natomiast mogłem się przekonać, że słynna SKM- ka,
( czyli szybka kolej miejska ) nieco się zmieniła.

Spodziewałem się, że będę zmuszony spędzić
chwile w wagonie, który będzie zżerany przez
nielitościwą rdzę plus smród moczowo-bezdomno-bułgarski,
który nie pozwoli mi nawet zjeść kanapki.

Ale okazało się, że jest zupełnie inaczej !



Nowoczesne wagony, czysto, klima, która spokojnie owiewa Wasze
głowy i zadki przyjemnym zefirkiem, ileś ekranów, które co 15 sekund,
niczym kompas Roalda Amundsena, mówią Wam gdzie jesteście.
Byłem pod miłym wrażeniem.

Właśnie w tym tygodniu wyczytałem, że gdyński port zaroił się od okrętów wojennych uczestniczących w międzynarodowym ćwiczeniu Baltops 2012.
Nie widzę w tym nic dziwnego, że komuś chciało się pomanewrować sobie po Bałtyku, oddać pięć strzałów w powietrze, przećwiczyć opcję "toniemy, czyli mamy 3 sek,. na założenie kamizelek ratunkowych" itp.
Do łez , natomiast, rozśmieszyły mnie wpisy na forach internetowych
typu "hmm, to dziwne, tyle okrętów, zupełnie jak w 1939r roku" albo
"w Warszawie zgoda na przemarsz dla 50 tys ruskich, w Gdyni 30 niepolskich okrętów wojennych... świetnie".
Zalęknione polactwo, obudziło się i zaczyna snuć i uprawiać czarnowidztwo,
zupełnie zapominając o tym, że II wojna, jak wynika z Wikipedii już się
dawno skończyła a wspólne manewry wynikające z umów NATO,
są tak oczywiste,jak to, że nigdy Budka Suflera nie wystąpi
na festiwalu muzyki hip-hop.

Gorączka Euro się wzmaga, póki co, skoro jestem w stanie
spokojnie przejechać przez Warszawę i nie utonąć w rzece
kibiców to znak, że nie jest tak żle.
Ale nasz pierwszy mecz z zadłużoną Grecją planuję obejrzeć
w bezpiecznej odległości od stolycy.
Pozwoli mi to na luzie oglądać ewentualne zamieszki,
które niewątpliwie będą miały miejsce po przegranym
meczu z potomkami Sokratesa.

Kolejną a i nie pierwszą wpadkę zanotował Barack Obama,
i bynajmniej nie chodzi o spłodzenie kolejnego potomka.
Monarcha kraju w którym ropa jest tak tania jak mleko,
a mleko tak drogie jak złoto, określił obozy koncentracyjne
w Polsce mianem "polish death camps".
Przedszkolak jest w stanie to przetłumaczyć i wynika,
że nie chodzi o obozy na terenie Polski, ale o polskie
obozy śmierci.
Waszyngton natychmiast sprostował słowa Obamy
ustami Tommy'ego Vietora, rzecznika amerykańskiej
Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który stwierdził,
że prezydentowi chodziło o hitlerowskie obozy
zagłady działające w Polsce.
Takie tłumaczenie jest dla mnie, jako Polaka jasne,
ale do cholery, czy nie można było tak od
razu powiedzieć?
Profesor Google też tłumaczy to prawidłowo, czyli
"Nazi camps operators in Poland".
Taka sytuacja dowodzi tylko tego, że Obama nie pisze sam
swoich przemówień oraz, że tak naprawdę mało kto w kraju
Wielkiego Kanionu Kolorado przykłada wagę do zdarzeń
z małego państewka, które wprawdzie wydało na świat
Dodę, Małysza i Leszka Millera, ale mało kto się z nim liczy.

Kiedyś zawsze mnie zastanawiała jedna rzecz: pamiętam
jak w wagonach PKP jedno wejście było dla palących
a drugie dla niepalących, czyli palacze
stali w jednym krańcu wagonu a niepalacze w drugim.
Pytanie za bilet na Euro: jakim cudem dym się nie
przedostawał na stronę abstynentów tytoniowych?
Ciekawe, prawda?
Również moją uwagę zwrócił przystanek tramwajowy,
który mimo, że nie jest zadaszony zawiera zakaz
palenia.

Jestem pierwszy, który palących będzie ganiał ze strzelbą,
procą, śrutówką i kłonicą,
ale skoro nie ma zadaszenia, to jaki sens ma ów zakaz?
Oj, ktoś się rozpędził i zapomniał o zdrowym rozsądku.

Podobnie moją ciekawość budzi obecność piłkarzy Putina
w hotelu Bristol, który przez ścianę sąsiaduje
z Pałacem Prezydenckim.
10- jak każdego m-ca, Jarosław wyjdzie z procesją ku pamięci
tragicznie zmarłego Brata.
Czy obecność kopaczy rosyjskich wyzwoli jakieś reakcje?
Nie wspomnę o 12 czerwca, w dniu w którym gramy z Rosją,
kibicie z Moskwy planują marszo-wiec, który, jak zapewniają
ma w spontaniczny sposób zapewnić zwycięstwo drużynie,
pomyślność byłego kraju Rad, zdrowie Putinowi i zwiększenie
ilości modlitw w cerkwiach za premiera Miedwiediewa.
Jakby to powiedział Jurek S., którego nie znoszę
"oj, będzie się działo, oj, oj"

Jedynym ratunkiem byłaby ministra Mucha,
która stałaby na bramce w meczu z Grekami.
Czy byłoby lepiej, nie wiadomo, byłoby za to - śmiesznie.