środa, 20 czerwca 2012

Kupmy Prezesowi Zimie sanki i narty !


No i stało się...
Nasza biało czerwona husaria odpadła z Euro.
Owe odpadnięcie, niczym ukraiński wieszcz Wernyhora
prognozowałem dwa felietony temu lub czternaście piw
temu wypitych podczas oglądania rozgrywek.

Zamieszek narodowych, prócz bitwy kibolskiej
polsko-rosyjskiej, na szczęście nie było.
Również z tego co wiem to Sejm nadal pracuje
w pocie czoła w tym samym składzie, czyli nowych
wyborów nie było.

A jednak...niedzielna cisza w autobusach, metrze, tramwajach
była cholernie dołująca.
Pozostaję jednak pod wrażeniem, że tanio skóry nie sprzedaliśmy,
mamy nowe gwiazdy, gwiazdki czy planetoidy w postaci
Błaszczykowskiego,
Lewandowskiego,
Wasilewskiego,
czy Tytonia i Perkinsa.
Nie czas płakać nad rozlanym mlekiem, ponadto wielkimi krokami
zbliża się za lat dwa mundial w Brazylii i trzeba włożyć
kolejny wysiłek, aby tam pojechać a nie tylko oglądać
rozgrywki w zacisznym mieszkaniu prezesa Zimy, który
nam łysieje i tyje z dnia na dzień.

Ostatnio pisałem w stanie euforii, jaki pewnie prezentowałby Robert Biedroń,
gdyby dostał w prezencie na urodziny gołego manekina z wystawy,
o stanie i jakości warszawskiej SKM- mki.
Raz jeszcze postanowiłem zaufać władzom PKP i jako środek
transportu wybrałem...pociąg.
Przejażdżka nie była długa, za to na chwilę, mogłem
cofnąć się do czasów PRL.

Toaleta albo raczej wilczy dół

spowodował, że jak
w "Dniu Świra" dobre pół godziny walczyłem z ojszczaną klapą.
Totalnie mnie rozbawiła rolka papieru intymnego o
luzackiej nazwie "Happy day".
Nie znam numeru telefonu do działu gospodarczego PKP,
ale na tym miejscu chcę pogratulowac bo ktoś
wykazał się poczuciem humoru na miarę
Monty Pythona, zamawiając do takiej sławojki,
wychodkowy papier o takiej nazwie.

Nie wiem skąd się wziął w składzie akurat taki wagon.
Być może chłopaki na kolei tęgo popili, oglądając albo "Misia"
albo "Alternatywy 4" i dla kawału postanowili ożywić
wspomnienia.
Problem w tym, że owe wspomnienia śmierdzą moczem, potem
no i co tam jeszcze chcecie.

Wysiadanie z owego wozu Drzymały zajęło mi przeszło
godzinę, bo ciężko się wysiada mając na rękach
gumowe rękawiczki, które żwawo włożyłem, z obawy
przed wzrokowo-fizycznym kontaktem z klamką wagonu.
Wysiadając zauważyłem euro naklejkę, namawiającą mnie,
abym poczuł się jak w domu.


Niestety, nawet gdybym nie sprzątał miesiąc w wychodku,
to i tak mam Luwr w porównaniu z PKP.

Zniesmaczony postanowiłem wrócić do domu Polskim Busem,
który nie dość, że tani to jeszcze z klimą i wifi,
oraz kibelkiem na pokładzie tak czystym, że mogliby w nim spokojnie
ucztować Petroniusz z Neronem, to jeszcze zafundował mi
krótką ale pełną emocji przejażdzkę odcinkiem autostrady.

Wprawdzie nie do końca wykończonym, bo bez oświetlenia,
barierek, przydrożnych jadłodajni i nieślubnych córek Koryntu,
ale - jechaliśmy do przodu po asfalcie tak równym,
że moglibyście w czasie podróży trzymać w ręku
filiżankę kawy zalanej pod brzeg i nie uronilibyście ani kropli.

Pozostając w temacie wodno - kanalizacyjnym, zauważyłem,
że obecnie na moim osiedlu wymaga się od właścicieli psów
heroizmu na miarę Antygony, Terminatora oraz Rambo razem wziętych.
Jak widać


właściciel musi pod karą konfiskaty czworonoga,
majątku i mebli z salonu, sprzątać po swej małej czterołapnej
fabryce nieczystości.
Pewnie teraz wzruszacie ramionami
i mówicie, że nie ma w tym nic dziwnego.

Na litość boską, spójrzcie na zdjęcie - właściciel MUSI podczas
całej akcji trzymać zbiornik na kupkę Azora i na bieżąco zbierać,
to wszystko co Azor no...produkuje. Czyli lobby antypsowe,
posunęło się dalej, bo niedawno wystarczyło sprzątnąć z trawnika
to co pupil zgubił.
A teraz - podstawiamy worek i na bieżąco,wstyd powiedzieć
skąd, transportujemy psi obornik do woreczka.
W przypadku jamnika czy yorka dacie radę, ale co gdy jesteście
posiadaczami amstafa, owczarka, że o rotweillerze nie wspomnę?

Będzie to wymagało wjazdu ciężarówki na trawnik, sprzątnięcia
po psie, a potem zapłacicie karę za zniszczony trawnik.
Dlatego najlepsze i najmniej kłopotliwe w hodowli są rybki.
Może Prezes Zima kupi sobie jedenaście rybek
i patrząc w nie,
wymyśli niezawodny plan jak się dostać
na mundial do Brazylii?

A skoro idzie lato to znak, że czas pomyśleć
o jakiś wakacjach,
na których moja komórka nie będzie mieć
zasięgu i gdzie nie będzie internetu.
Może też nie być ciepłej wody lub
wody w ogóle,choć akurat na ten temat moja żona ma inne zdanie.
Wtedy nie będę miał okazji oglądać tv, Janusza Palikota,
Roberta Biedronia i Tomasza Pacynków.

Dostałem ostatnio sporo mejli w których niczym
mgła nad jeziorami suwalszczyzny snuje się i przewija
pytanie czemu nie piszę o Ministerce Musze nic a nic.
No cóż...odpadliśmy z Euro bo gdyby nie to, przez
kolejne siedem felietonów zastanawiałbym się, czy
Pani Mucha awansuje na fotel czy raczej ławkę
Prezesyny lub Prezesanki PZPN.
A tak....temat umarł śmiercią boiskową czyli nagłą.

28 lipca będzie Bieg Powstania Warszawskiego.
Pobiegnę w nim jak zwykle, bo nasze pokolenie nie ma
1/10 tej determinacji i ducha walki co pokolenie z rocznika 1920.
Zapisy na bieg są przez internet ale pobiec trzeba w realu.
A wy? Ruszycie tyłki z kanapy i pobiegniecie ze mną ?